czwartek, 6 marca 2014

Zaufanie i przyjaciele...

Moje życie, odkąd zamieszkał z nami nasz Maluch, zmieniło  się.
Przede wszystkim wyciszyłam się. Miałam już to, o czym tak bardzo marzyłam....
Kolejne lata, choć nie brakowało w nich takich zwyczajnych trosk, jakie towarzyszą każdej rodzinie, były spokojne....
Syn sporo chorował, więc zwolniłam się z pracy, by poświęcać mu, jak najwięcej czasu.
Mąż miał dobrą pracę, dzięki czemu nie mieliśmy większych problemów finansowych.
Zaczęłam nieśmiało, jeszcze niepewnie wierzyć, że nareszcie jestem szczęśliwa....

Każdy nosi w sobie swój własny dekalog. Zbiór zasad, którymi kieruje się w codziennym życiu.
Dla mnie, to uczciwość, lojalność do bólu, empatia.
Z reguły ufam ludziom i wydawało mi się kiedyś, że jeśli ja nie oszukam kogoś, to tego samego mogę spodziewać się po innych...
Któregoś dnia przekonałam się bardzo boleśnie, jak bardzo myliłam się....

Mieliśmy zaprzyjaźnioną rodzinę.
 Znaliśmy się bardzo dobrze. Bywaliśmy w różnych sytuacjach i nigdy nas nie zawiedli. Byliśmy pewni na 200 %, że to bardzo uczciwi ludzie.
T o były czasy transformacji w Polsce. Upadały całe zakłady, ludzie tracili pracę i chwytali się wszystkiego, aby tylko przeżyć.
Podobny los spotkał naszych przyjaciół. Kiedy więc zwrócili się do nas z prośbą, byśmy na siebie wzięli kredyt w banku, nie widzieliśmy żadnego problemu. Przecież byli naszymi przyjaciółmi.
Chcieli otworzyć sklep z żywnością w centrum miasta. A ponieważ oboje stracili pracę, żaden bank nie chciał nawet słyszeć o udzieleniu im kredytu....
Postanowiliśmy im pomóc. Wzięliśmy na siebie bardzo duży kredyt i daliśmy im te pieniądze, oczywiście z odpowiednią umową, którą zawarliśmy między sobą.
Byliśmy z siebie bardzo dumni. Jesteśmy ludźmi, na których przyjaciele mogą liczyć...
Czyż to nie jest powód do dumy?

Otworzyli sklep. Zaczęli płacić raty do banku, zgodnie z umową...
Po dwóch miesiącach zbankrutowali.
Wpłacili zaledwie 2 raty....  I wyjechali z miasta.
Zostaliśmy z długiem 40 tysięcy złotych z odsetkami.
Mieliśmy wyrok z sądu, ale nie mogliśmy nic zrobić, bo oni byli bankrutami...
I nie tylko my im zaufaliśmy..
Okazało się, że ten skok na kasę planowali już dłuższy czas, bo w ten sam sposób naciągnęli jeszcze parę osób.... 

A my przez bardzo długie trzy lata spłacaliśmy ten kredyt. Kosztem bardzo wielu wyrzeczeń..
Syn ganiał z kluczem na szyi, a my chwytaliśmy się wszystkiego, żeby tylko przeżyć..
Trzy bardzo długie lata...
Nigdy nie odzyskaliśmy tych pieniędzy. Ale za to zyskaliśmy bardzo cenną nauczkę.
Nigdy nie pożyczamy nikomu pieniędzy.
Jesteś głodny? Nie masz na chleb?
Daję ci połowę mojego bochenka, ale na pieniądze nie licz....
 Było nam w tym okresie bardzo ciężko. Brakowało dosłownie na wszystko.
Przedtem sprawy finansowe nie były dla nas czymś bardzo ważnym.
A nagle, ugotowanie zwykłego obiadu stawało się problemem. Kupno najtańszej wędliny często przekraczało nasze możliwości.... Odmawialiśmy sobie wszystkiego...
Spłaciliśmy wszystko, co do złotówki...
Wspominam tamten okres, jako jeden wielki koszmar....
Nie tylko ze względu na pieniądze....
Ta cała sprawa, kłopoty finansowe, w które wpadliśmy, zburzyły nasze plany, które mieliśmy  przed tą całą historią.... Wtedy nie było szans na ich zrealizowanie.
Ale, kiedy znów stanęliśmy na nogi, nasze marzenia odżyły na nowo...
To był już ostatni dzwonek, by mogły się spełnić.
Nasz syn miał już niemal 10 lat....
Któregoś dnia, po naradzie rodzinnej, podniosłam słuchawkę telefonu...
Teraz już wiedziałam, co mnie czeka i drżałam z niecierpliwości, by zacząć działać....




2 komentarze:

  1. najlepszy zwyczaj nie pożyczaj, ale jak nie pożyczyć przyjacielowi?

    nic tak nie boli, jak zawód na ludziach, których uważało się za przyjaciół.......

    nie wiem jak oni mogli tak postąpić....brak słów.......

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludzie uczą rozumu, ale te nauczki finansowe bywają paskudne. My to wiemy już bardzo dobrze. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń