wtorek, 29 kwietnia 2014

Nasz Sen

Jest noc...
Cicho i spokojnie...
Dźwięki muzyki dochodzące z przyciszonego radia nie zakłócają tej ciszy, podkreślają tylko ten wewnętrzny spokój, który jest we mnie.
Za oknem, gdzieś w oddali słychać, przejeżdżające samochody, tramwaje.
Są poza świadomością, nie mają znaczenia.
Ten pokój wydaje się wyspą, na której nie ma prawa zdarzyć się nic złego.
Świat obok istnieje z całą swoją żarłocznością i pędem donikąd.
Ale tu, w ciszy tego pokoju, już nic nie ma znaczenia.
Leżę przy tobie i strzegę twego snu. Słyszę twój oddech, spokojny i miarowy...
On też daje mi poczucie spełnienia.Tyle pytań we mnie...
Czy jesteś szczęśliwa? Co jeszcze mogę ci dać, by twoje poczucie radości było równe memu?
Kocham, to takie wyświechtane słowo, a jednocześnie najbardziej wyraża wszystkie moje uczucia, które dopiero teraz są we mnie.
Patrzę w przeszłość.
Wiem, jestem pewna, że to do ciebie szłam całe życie, nie wiedząc, że na końcu tej drogi będziesz czekać na mnie.
Nie ktoś.
Ty.
Właśnie ty.
Ktoś mi kiedyś mówił, dawno temu, w innym świecie, w innej rzeczywistości, że podobno istnieje miłość od pierwszego wejrzenia. Śmiałam się z niedowierzaniem.
Miłość? A co to jest?
Nie znałam jej smaku, bo świat wokół mnie, to jedna wielka niezabliźniona rana.
Jaka miłość, kiedy wszystko wokół płonie z nienawiści?
A jednak  tęskniłam za Nieznanym, za Nienazwanym...
Tylko ta moja ciągła niepewność, że może jest, ale dla innych, a ja nigdy nie poznam jej smaku i zapachu...
Nie wiedziałam, że każda sekunda przeszłości przybliża mnie do ciebie.
Każde doświadczenie, każdy ból, i radość, i łzy, to moja nauka, mój własny zbiór prawd, które uczą mnie kochać. Dawać i nie żądać. Prosić i brać każdy dar od ciebie, jak drogocenną Perłę, którą Wszechświat stworzył dla mnie.
A teraz patrzę na twój spokojny sen.
Dotykam delikatnie Twych włosów. Pieszczę je opuszkami palców, by cię nie obudzić.
Każdy kosmyk rozdzielam i wciągam w nozdrza jego zapach.
To nasza ulubiona pieszczota...
Uśmiechasz się przez sen.
Jestem w tobie, w twoim śnie.
Śnij spokojnie. Ja tu jestem. Pilnuję twego spokoju.
Uśmiecham się...
Jeszcze nie tak dawno twoje ciało płonęło z niedosytu moich pocałunków.
Prosiłaś o każdy dotyk, o każdą pieszczotę, by iść ku spełnieniu. W moich ramionach...
Pamiętasz, jak się poznałyśmy? Wiem, pamiętasz :)
Nie wierzyłaś, że to ja. Nie wierzyłaś, że mogę pokochać ciebie i tylko ciebie.
A jednocześnie ufałaś mi, kiedy mówiłam, że między nami jest magia.
Że to coś wyjątkowego, na co obie czekałyśmy tak długo.
Już wierzę w miłość.
Odnajduję ją w tobie. W każdym dotyku, w każdej pieszczocie, i każdym twoim oddechu.
W każdej nocy przy twoim boku. W szaleństwie miłosnych uścisków. W kubku porannej, wspólnej kawy, w twoim uśmiechu... W kroplach deszczu tam, w naszym tajemnym miejscu. Wszystko jest tobą.
I nie chcę już nic więcej, tylko ciebie. Na każdy dzień, na każdą sekundę mego istnienia...
Wiem, że mnie kochasz.
W miłości nie ma kodeksów, są tylko uczucia. I niech tak pozostanie.
Nie chcę niczego. Mam tylko jedną prośbę.
Bądź ze mną.  Nic więcej. A ja wtedy będę sobą, dla ciebie.
Nie mam zbyt wiele, tylko moją miłość.
Napiszę dla ciebie najpiękniejsze wiersze, bo to potrafię.
Moje pióro oddam ci we władanie. Prowadź moją rękę. Dopełnisz wtedy moje istnienie.
A ja nie będę już wtedy pyłkiem w kosmicznej przestrzeni Wszechświata, bo nareszcie jestem dla kogoś ważna.Nie, nie dla kogoś. Dla ciebie.
Bo w tobie, w każdym twym oddechu odnajduję siebie.
To dzięki tobie, kiedy toniemy w rozkoszy, kiedy wciąż czujemy niedosyt siebie, niebo nad nami płonie...
Śpisz teraz wyczerpana.
Śpij, Słońce moje. Odpoczywaj spokojnie.
Ja też postaram się usnąć przy twoim boku.
Pamiętasz? Żaliłam się, że zgubiłam sen, bo w nim zaklęto wszystkie koszmary świata.
To dziwne. Odkąd jesteś, moje sny są radosne. To twoja magia...
Dziękuję, moja najdroższa Perełko...
               -------------------------------------------------------------



czwartek, 24 kwietnia 2014

Dla Ciebie...

"Piórem i Sercem"

Kreślę mym piórem
Swój ślad na twoim sercu...

Dotykam twej skóry, pieszczę twe usta.
Każda literka i słowo, to nowe doznanie...
W twych oczach zdziwienie i radość,
Że tak też można :)
A ja - nie ja - moje pióro znów muska
I kreśli, uczy się i zapamiętuje
I syci się nową rozkoszą, którą ci ofiaruje...
Nie Mówisz, a prosisz o więcej.
A ono powoli, ale wciąż nieustannie
Całuje, pieści i kreśli swój zachwyt
Nad tobą, nad twym ciałem..
Patrzę w twe oczy, kiedy dociera do piersi
I zaczyna swój dziki taniec
Nowych ósemek, zygzaków i kółek,
Przyspiesza, pieści, całuje i wciąż mu mało,
A twe ciało już w łuk wygięte
Prosi o nowe doznanie...
A pióro nienasycone zostawia twe piersi
I już zapamiętuje genotyp pępka, brzucha, bioder
I wciąż idzie dalej i dalej...
Już nie prosisz, a błagasz o więcej!
Odrzucam pióro, już niepotrzebne więcej.
Teraz już moje pocałunki otwierają mi ciebie.
Ono dotarło do celu i syci się tobą, twym pięknem.
A ja smakuję, wącham i pieszczę
Muskam oddechem i czuję
Jak mi umierasz tysiące razy
pod moimi dłońmi i językiem...
Twoja krew płonie
Biodra falują i błagają o jeszcze i jeszcze...
Mój język dociera wreszcie do źródła Rozkoszy
sycąc się twym krzykiem ekstazy i pulsującej rozkoszy.

Przytulam cię za chwilę i z twych oczu
moje pióro pisze nową powieść....
                    Tym razem o mojej kobiecie..
            ----------------------------------------------------------------

niedziela, 13 kwietnia 2014

Bo radość nosimy w sobie

Czasem boli samo istnienie.
Myśl, że trzeba zacząć kolejny dzień, sprawia, że mamy dość.
Przytłacza nas wszystko i wszyscy.
Czyjeś spojrzenie, jakieś złe słowo rzucone w naszą stronę w przelocie.
To wszystko burzy w nas krew.
Wszystkie zewnętrzne bodźce, choćby nie wiem, jak przyjazne, my odbieramy, jako atak na naszą osobę.

Są takie dni.
Dokładamy wtedy sobie i innym ludziom sprawiając, że życie staje się jeszcze bardziej nieznośne.

Sama czasem tak mam.
Wmawiam sobie, że nie ma mnie za co lubić, za co kochać...
Jestem złym, niedobrym człowiekiem i dlatego Los dokucza mi bardziej, niż innym.
Każdy człowiek żyje po to, by mi dokopać, a ja nie mam żadnych szans, żeby obronić się.
Wszystko jest złe, niedobre, paskudne.

Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek jest sam dla siebie największym wrogiem.
Dużo w tych słowach prawdy.
Bo jeśli mamy niską samoocenę, to każde krytyczne słowo będzie tylko potwierdzało nasze negatywne mniemanie o sobie.
Ciężko wtedy uwierzyć w siebie.
Trudno znaleźć radość życia.

Można zakopać się w sobie na całe życie i nigdy nie wyjść ze swojej skorupy.

A przecież może być inaczej :)
Zamiast tracić energię na ciągłe narzekanie, szukanie dziury w całym, może lepiej szukać tych maleńkich cudów istnienia, które dają kopa, ale bardzo pozytywnego.
Małe chwilki szczęścia łapane w biegu, z przelotnego uśmiechu drugiego człowieka, ze zwyczajnego "dzień dobry" :)
To nagły niespodziewany promień słońca na zachmurzonym niebie.
To krople deszczu w czasie suchego, parnego lata...

Stawiamy sobie często zbyt wygórowane cele.
Chcemy mieć coś za wszelką cenę, a jeśli nam się to nie udaje, jesteśmy nieszczęśliwi.
A przecież tak naprawdę, potrzeba nam nie rzeczy materialnych, ale uczuć, serdeczności , życzliwości.
Dobrych ludzi wokół siebie.
Takich, którzy będą dzielić z nami i smutek i radość.
Którzy będą z nami śmiać się, płakać, słuchać, rozmawiać, a jak trzeba to i milczeć w skupieniu.
 Życie to ciągła huśtawka. Nastrojów, uczuć, zdarzeń.
Każdy ma na swej Drodze Życia różne zakręty.
Ważne, by je pokonywać, by nie dać się najbardziej paskudnym chwilom.
Jestem osobą, którą w życiu rządzą emocje i uczucia.
Często reaguję zbyt impulsywnie. I nie zawsze wychodzę na tym dobrze.
Ale zimną i oschłą nie chcę być nigdy.
Szukam tych swoich małych chwilek szczęścia, gdzie się da. Nieraz one znajdują mnie same.
I te smakują najbardziej, bo są niespodziewane. Przynoszą takie niesamowite emocje...

To moje codzienne spacery. w czasie których mam czas dla  mnie samej.. Dla poszukania siebie w sobie.
To żurawie, ich śpiew... To modlitwy, tam na polach, gdzie bliżej Boga nie można już być.
To pierwszy telefon o świcie od mojej ukochanej Przyjaciółki, której Obecność daje mi tak wiele.
Te długie rozmowy, żarty, śmiech ustawiają mi dzień i dają tak cudną energię.
Ta energia, to wiara w drugiego Człowieka. W jego wrażliwość i piękno.

Czasem ktoś mówi, że zazdrości mi tych Ludzi, których wsparcie i życzliwość dają mi tak wiele.
Bo w ich życiu nie ma takich cudnych ludzi.
Ależ są, są na pewno :)
Tylko trzeba troszeczkę postarać się, żeby uwierzyli, że w nas spotkają kogoś, kto myśli i czuje tak, jak oni.
To empatia. Otwarcie siebie samej na innych.

Czy warto?
O tak :)

Czasem tak trudno otworzyć serce i duszę na drugiego człowieka.
Tak trudno opowiadać o sobie, swoich myślach i marzeniach.
Bo może ktoś nas wyśmieje, zlekceważy.
Boimy się zaryzykować.
A może ten, kogo instynktownie darzymy sympatią, patrzy na świat, tak samo, jak my?
Póki nie sprawdzimy, nie będziemy tego wiedzieć.
 Myślę, że każdy potrzebuje ciepła i uwagi drugiego człowieka.
Tylko wielu ludzi boi się do tego przyznać, boi się zranienia. Dlatego im tak trudno zaufać innym....
Uśmiech, życzliwość, piękno innych ludzi.
Ale także nasze własne.
Uwierzmy w siebie. W to, że potrafimy pięknie się przyjaźnić, pięknie kochać.
I zasługujemy w życiu na wszystko, co najlepsze. Na uczucia, które wzbogacają, bardziej, niż złoto.
Zasługujemy na cudne doznania, na bezlik wrażeń i dobrych, mądrych ludzi, których radość nas budzi do życia.
Zasługujemy na długie, nocne rozmowy, które nosimy później w sobie przez wiele dni.
Których pamięć pozwala nam z całym przekonaniem stwierdzić, że warto żyć. Tak po prostu.







wtorek, 8 kwietnia 2014

Miłość, erotyka, marzenia

Czasem męczy mnie pewna myśl.
Zastanawiam się, kim dziś byłabym, gdyby nie moja przeszłość.
Jak odbierałabym świat, ludzi, zdarzenia?
Wiem, że to takie gdybanie, bo z przeszłości nie jestem w stanie zmienić ani jednej sekundy.
Wiem, że w pewnej mierze moje przeżycia wyczuliły moją wrażliwość na drugiego człowieka, że nauczyły mnie szerszego spojrzenia na wiele spraw.
Nauczyły radości z tego, co mam.
Cieszyć się chwilą, nie żądać od Losu zbyt wiele. To moja maksyma, która mi przyświeca przez ostatnie lata i jest mi z tym dobrze.
Czy jednak wszystko jest tak różowo i pięknie?
Nie.
Nie bardzo umiem mówić o tak intymnych sprawach, jak seks, erotyka.
To, co we mnie siedzi jest bardzo zdominowane przez przeszłość, przez moje koszmary z dzieciństwa.
Nigdy nie potrafiłam i pewnie nie chciałam znaleźć wspólnego języka z żadnym mężczyzną.
Wyjątkiem jest mój mąż, ale pewnie dlatego, że znaliśmy się dużo wcześniej i z początku był raczej kolegą, niż partnerem.
Może dlatego było mi później trochę łatwiej. Bardzo chciałam mieć dzieci.
To wtedy było najważniejsze.
Jednak z biegiem lat zauważałam coś, co wcale nie zbliżało mnie do niego, ale chyba bardziej oddalało.
To ja jestem przyczyną, że od kilku lat żyjemy obok siebie a nie ze sobą.
Wiem, czego potrzebuję, a jeśli tego nie otrzymuję, zwyczajnie zamykam się w sobie.
A pragnę odrobiny czułości, zwyczajnego przytulenia, ciepłej rozmowy. Tym można mnie kupić.
Tak było z początku naszego małżeństwa.
 Teraz, od lat  jedno wielkie zero.
Mąż jest dobrym człowiekiem i dba o nasze potrzeby, ale jeśli chodzi o okazywanie uczuć, zwyczajnie tego nie potrafi.
A ja mu tego teraz nie ułatwiam.
Wiem.
Próbowałam to zmienić, ale jestem kobietą i nie umiem nic robić na siłę.
On uważa, że nie musi okazywać mi swoich uczuć, bo powinnam sama wiedzieć, że mnie kocha.
Bo inaczej tak by się nie starał dbać o nas. Ble, ble ble...
Tylko, że mnie to nie wystarcza. Już dawno.
I uciekam na swoje chmurki.
W marzenia.
I łapię się, że coraz częściej te marzenia krążą wokół kobiet.

Zastanawiam się, czy tylko ja oglądam się na ulicy za kobietami?
Czy inne kobiety, mające mężów i teoretycznie spełnione, reagują podobnie?
To nawet nie chodzi o seks, choć pewnie jakaś domieszka erotyzmu w tym też jest.
Ale zawsze zdecydowanie bardziej czułam się bezpieczna, kiedy przytuliła mnie kobieta, niż mężczyzna.
Bardziej czuję psychikę kobiet, ich odczucia, reakcje.
Są mi bliższe pod każdym względem.
Nawet już nie próbuję walczyć z własnymi myślami i odczuciami.
Czy jestem dziwadłem?
Czy inne kobiety, leżąc obok swego mężczyzny nie wyobrażają sobie, że jego miejsce zajmuje kobieta?
Tak wielu ludzi wstydzi się mówić o swoich najbardziej skrytych pragnieniach...
Ja też się wstydzę. A jednak to tkwi we mnie od lat.
Spełnienie.
I co dalej?
Czy można żyć tylko marzeniami?
Jak długo w noc można się nimi karmić?
A jednak wyłazi ze mnie zdrowy rozsądek.
Stać mnie na skok do pustego basenu, nie patrząc na konsekwencje. Wiem, że tak jest.
Ale nie rozpieprzę sobie życia.
Swoje mogę, bez wahania.
 Ale wiem, że córka nigdy nie zaakceptowałaby mojego wyboru.
A Jej nie skrzywdzę nigdy.
Za żadną cenę.