sobota, 1 marca 2014

Poprzez koszmary dzieciństwa...

Nigdy nie byłam smutasem.
Nie, wróć.
Byłam. W dzieciństwie.
Czas, kiedy w naszym życiu powinna mieszkać radość, beztroska i miłość.
W moim dzieciństwie nie było żadnego z tych elementów.
Mój dom nie był bezpieczny i szczęśliwy.
Matka, to dla mnie osoba, która powinna zapewnić dziecku nie tylko jedzenie i ubranie, ale przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa. Nigdy go tam nie miałam.
Było za to wszystko inne.
Wóda, towarzystwo, w którym ona, prosta kobieta zagubiła się.
Była zwyczajną, niewykształconą kobietą, którą przytłoczyło samotne wychowanie swoich dzieci.
Długo nie mogła sobie poradzić z odejściem do innej kobiety, naszego ojca.
O nim krótko. Mój ukochany tatuś, który z chwilą odejścia wymazał nas sobie z pamięci tak skutecznie, że nigdy więcej już go nie zobaczyłam. Długo tęskniłam, cholernie długo...
Nie mogłam zrozumieć, dlaczego? Dlaczego nagle przestał mnie kochać? Przecież byłam jego ukochaną córeczką...
Tęsknota przerodziła się z czasem we wściekłość, później w nienawiść i żal, by na koniec być już tylko obojętnością...
Przestał po prostu dla mnie istnieć.
Matka natomiast wciąż szukała nam nowego zastępcy do wypełniania obowiązków rodzicielskich, a sobie faceta do łóżka...
Niestety, nie miała za grosz instynktu samozachowawczego.
Była tak zaślepiona, że nie zwracała uwagi na to, że wpuszcza wilka do owczarni.
Wystarczy, że dawał jakąś kasę i był miły.
Zostawali natychmiast "naszymi wujkami, których mamy szanować i  cieszyć się, że chcą pomóc w naszym wychowaniu.
I "pomagali"...  Tak skutecznie, że do dziś to we mnie siedzi.
Dziś ludzie mówią o wielu sprawach. Tych najbardziej wstydliwych, bolesnych, obrzydliwych...
Wtedy wszystko, co brzydko pachniało, chowano głęboko udając, że nie mówi się, to nie istnieje...
Ale istniało.
Przemoc seksualną, pedofilię nie wymyślono dzisiaj, na potrzeby mediów.
Istniała zawsze. I doświadczyło jej naprawdę wiele dzieci. Dziś matki uczulają swoje dzieci na nieprawidłowe zachowania dorosłych. Sama to tłumaczyłam swoim dzieciom.
Tym bardziej, że ja wiedziałam doskonale, jak to wygląda z perspektywy dziecka.
Matka nic nie widziała, nie słyszała..
Kiedyś próbowałam powiedzieć.
Dostałam pierwszy i ostatni raz największe lanie w życiu.
Za straszne kłamstwo. Tak wielkie kłamstwo, że matka nie mogła sobie wyobrazić, jak mogła urodzić takiego potwora... Na wiele lat zostałam kłamczuchą. Bo śmiałam oskarżyć kolejnego "wujka" o molestowanie.
Tylko ten, kto przeszedł coś podobnego, potrafi zrozumieć...
Nie da się opowiedzieć, komuś, kto tego nie doświadczył ,swoich przeżyć, myśli, odczuć z tamtego okresu.
Trzeba było wielu mądrych ludzi na mojej drodze, bym mogła sobie z tym poradzić.
Poradziłam, choć zapomnieć, nie zapomnę.
A skutki też ciągną się latami...
Drobne, niewidoczne dla obcych, ale my o nich wiemy.
Ot, chociażby sen.
Pytają mnie czasem, dlaczego śpię tak mało.
Mówię, że te typy tak mają:) Ale tak naprawdę, to pozostałość po dzieciństwie i czasem lęk, że kiedy zamknę oczy pojawią się senne koszmary z dzieciństwa. To zresztą dłuższy temat...
Dlaczego o tym opowiadam? Nie chcę epatować tym, jaka to ja byłam nieszczęśliwa i biedna.
To nie o to chodzi. Po prostu łatwiej zrozumieć to, co było w moim życiu później.
 A przede wszystkim, dlaczego moje małżeństwo jest takie, a nie inne...
Myślę, że teraz z perspektywy czasu, z racji tego, że jestem dorosła i wiele przeszłam, na tamte wydarzenia patrzę inaczej.
Moja matka nie żyje już parę lat.
Nigdy tego tematu nie poruszałyśmy. \
Ale wiem, że zrozumiała. Późno, ale zrozumiała.
Odchodziła przy mnie. Wiedziała, że to już koniec.
Poprosiła mnie o wybaczenie. Nie powiedziała za co. Wiedziałyśmy obie. Bez słów.
Chyba tego potrzebowała, żeby spokojnie Odejść.
Usłyszała to, na co czekała.
W sercu wybaczyłam znacznie później.
 Kiedyś, na jednym ze spacerów poukładałam to sobie w myślach, w swoim wnętrzu.
Nie chcę nienawidzić.  Chcę być naprawdę wolna
I jestem.
Teraz wiem, że moja miłość do dzieci, do moich dzieci, jest  głęboka i nieskażona moją przeszłością.
Bo wiem, że jeśli nosi się w sobie  nienawiść, na jej fundamentach trudno zbudować coś fajnego.
Mnie się udało.
Tego jestem pewna.
Potrafię kochać głęboko i prawdziwie. To moje zwycięstwo.
A reszta? Też poukładam, bo jestem silna.




11 komentarzy:

  1. Smutne, ale takie właśnie jest prawdziwe życie. Tylko że trochę niesprawiedliwe, bo niektórym jest łatwiej innym nie. Życie nas doświadcza codziennie. O ile byłaś dzieckiem i nie miałaś wpływu na otaczający świat, to teraz możesz wszystko i korzystaj z tego. Nie odwracaj się do tyłu, Twoje dzieci są tu i teraz. Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, Sylwia.
    Dzieci, już dorosłe były zawsze dla mnie najważniejsze:)
    Dzięki serdeczne:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, przeczytałam wszystkie Twoje posty...jeszcze raz.
    Tyle przykrych zdarzeń...., jak dla mnie za dużo jak na jedną osobę, za dużo.
    I wciąż nie wiem co powiedzieć, a każde słowo wydaje mi się nie na miejscu.

    Chyba tylko, że podziwiam Twoją silę. To, ze nie pogubiłaś się, a wręcz przeciwnie.
    I wiesz co?
    I oby teraz wszystko poukładało się pomyślnie :)

    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miriam444420:52

      Witam Cię u siebie, Arte:)
      Dzięki za ciepłe słowa.
      Mówisz : za dużo, jak na jedną osobę.... A przecież ja dopiero zaczynam opowiadać o sobie...
      I tak wiele jeszcze zostało.... Pamiętasz naszą rozmowę u Ciebie? Może jutro już Otrzymasz odpowiedź...
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Witaj :)
      Widzę, że doczekałam się. Zbieram myśli, zastanawiając się czym jeszcze zaskoczysz?! :)
      Twoje życie ...czy jest coś czego nie doświadczyłaś?!

      Pozdrawiam :)))

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Wiem, Kochanie.
      Ale takie jest życie. Czasem piękne i radosne, a czasem brudne i obrzydliwe.
      Oby Twoje było jasne i piękne:)

      Usuń
  5. Och.... Przestaję już zadawać pytania... Przystaję z boku i będę czytać, czytać, czytać...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że zaczynam mieć w Tobie wierną Czytelniczkę:)
      Nie Pytaj, bo napiszę o wszystkim. Nie chcę już tego dłużej trzymać w sobie...
      Dobrej nocy:)

      Usuń
  6. Cóż, wygląda na to, że miałyśmy trochę podobną drogę... Może nie dosłownie taką samą, bo u mnie tego rodzaju przemocy nie było, ale rodzina nie była dla mnie bezpiecznym miejscem przez ojca. Bardzo długo nie mogłam mu wybaczyć, tego, że zepsuł moje dzieciństwo. Tak długo, aż zauważyłam, że ta nienawiść najbardziej trafia we mnie. Trochę czytałam, trochę myślałam, dużo pracowałam. Udało mi się i mogę teraz rozmawiać z nim, patrząc mu w oczy bez nienawiści. Dzięki takim historiom, wiemy ile tak naprawdę kosztuje rozwój, co to znaczy pozytywne myślenie. Łatwo je propagować, kiedy jedynym traumatycznym doświadczeniem jest kłótnia z chłopakiem czy inne kłopoty w sferze komunikacji międzyludzkiej. Znam na pamięć wszystkie mądre zasady, ale sztuką jest zastosować je podczas kryzysu przez duże K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj ,Gaja:)
      Bardzo dobrze Zrozumiałaś moje przesłanie. Dopiero wtedy, kiedy pozbędziemy się nienawiści, możemy zacząć budować siebie.... Dziękuję Ci za ten bardzo mądry komentarz, który świadczy, jak dobrze Znasz życie...
      Pozdrawiam Cie serdecznie:)

      Usuń