piątek, 28 lutego 2014

Może dziś zaszalejesz i powiesz : kocham cię?

Kiedy obserwuję ludzi, ich wzajemne relacje, zastanawiam się często, co jest ważniejsze : miłość, czy przyjaźń?
Bardzo rzadko zdarza się połączenie jednego z drugim.
 Znam takie związki. Są bardzo rzadkie i dotyczą one zazwyczaj ludzi w dojrzałym wieku, którzy nauczyli się już sztuki kompromisu, która jest jedną z podstaw przyjaźni.
Nawet najpiękniejsza miłość z biegiem czasu stygnie. Ale jeśli zostaje wzajemny szacunek, przywiązanie i zrozumienie, to już jest bosko.
W codziennym życiu, w ciągłym zabieganiu, często gubimy naszą miłość. Zapominamy o ważnych rocznicach, ciepłym słowie, przytuleniu, pocałunku. Zapominamy, że drobne gesty mówiące o naszych uczuciach do drugiej osoby, są niezwykle ważne. Bo bez nich nasze życie staje się rutyną...
Pamiętamy, że trzeba iść do pracy, zjeść śniadanie, obiad, wyskoczyć na piwo z kolegami, albo na zakupy z koleżankami... Trzeba umyć zęby, założyć świeżą koszulę, umyć samochód, opłacić rachunki...
Ale przytulić swoją połówkę, posłać jej ciepły uśmiech, powiedzieć, tak zwyczajnie ;kocham cię....
Im dłużej jesteśmy w związku, tym trudniej o takie zachowania...
Dlaczego?
Przecież tak naprawdę, czy jest ktoś dla nas ważniejszy?
Przecież wiemy, że nie.
A jednak...
Bo nie musimy już się starać?
Bo ona/on i tak wie, że kochamy?
A skąd ma wiedzieć, kiedy tego nie okazujemy?
W przyjaźni dajemy dowody drugiej osobie, że nam zależy.
Dzwonimy, spotykamy się, jesteśmy pomocni, kiedy zachodzi taka potrzeba.
Chuchamy i dmuchamy na przyjaźń i podtrzymujemy ją na wiele sposobów.
W miłości raz zdobytej, przestajemy się starać. Tak, jak by była nam dana na wieczność.
A życie udowadnia, że nie podsycany ogień, musi zagasnąć...
Dlaczego o tym piszę?
Bo w moim małżeństwie wygasł już dawno...
Dmuchałam, chuchałam... Do pewnego momentu...
Bo ileż razy na pytanie, czy mnie kocha, można słuchać : przecież inaczej bym z tobą nie siedział!
Siedzieć, to można na dupie!
A koło uczuć trzeba chodzić!
To już nawet nie boli...
 


9 komentarzy:

  1. Jak Cie rozumiem! U mnie było tak samo. Kiedyś byliśmy tacy zakochani, później przyszły dzieci i różne życiowe bolączki i czar nie wiadomo kiedy prysł. Próbowałam dbać o naszą miłość, ale odniosłam wrażenie, że mąż uważa za śmieszne takie zachowanie więc siłą woli nie odpuściłam i po prostu prowadzimy rodzinną firmę. Tylko czasami łezka mi poleci na romantycznym filmie... Świetny blog:) nie widzę gadżetu obserwatorzy, a chętnie bym Cię zaobserwowała. Tzn. ja to robię, tylko Ty nie zobaczysz, bo nie masz gadżetu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Cię bardzo serdecznie, Gaju, w moich progach:)
    Jest mi tym bardziej miło, że Jesteś tutaj pierwszą Komentatorką)
    Co do tych gadżetów, to dla mnie czarna magia. Nie umiem tego wstawiać, ale szybko się uczę, więc pojawią się i gadżety za jakiś czas.
    Miłość, to jedno z najpiękniejszych uczuć, jakimi, my ludzie potrafimy siebie obdarzać. Szkoda, że mężczyźni tego nie doceniają w takim stopniu, jak my, kobiety....
    Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja.... Smutno mi się zrobiło.... Jesteś szczęśliwa w takim związku? Przepraszam, że tak bezpośrednio pytam... Kurczę muszę zastanowić się nad moim związkiem... Czy aby przypadkiem nie jest to już rutyna... Po prawie 9 latach i przed 30stką...

    Cóż życzę Ci chwil uniesienia z mężem... Pozdrawiam
    I lecę poczytać Cię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię, Magdalena:)
      Właściwie... zadając mi to pytanie sama na nie Odpowiedziałaś...
      Nie, nie jestem szczęśliwa, ale nauczyłam się z tym żyć, bo tak trzeba. Ale potrafię znaleźć radość życia, cieszyć się z drobiazgów...

      Usuń
    2. Przeczytałam tych kilka Twoich notatek i trochę się już zorientowałam w Twoim życiu :) Pewnie mogłabyś być moją mamą :) Zawsze ciągnęło mnie do starszych osób...

      Nie wiem czy Ci współczuć czy podziwiać Cię... Bardziej chyba jestem za podziwem dla Twojej postawy... W imię normalnego domu poświęciłaś młodość, szczęście... Tak wnioskuję z tych kilku postów... Jeśli się mylę to mnie popraw... Ale ja bym chyba tak nie mogła... Mój mąż, dziecko są ważni dla mnie... Wiele potrafię wybaczyć... Ale chyba bym uciekła przed takim życiem... Cieszę się jednak że odnalazłaś spokój ducha na wsi... Tak chyba wśród żurawi jest Twój azyl...

      Pozdrawiam :*

      Usuń
    3. Nie Współczuj, bo tego nie znoszę. Opowiadam moją historię, bardziej dla mnie samej. Ja znam wszystkie jej elementy.Chcę tylko sobie to poukładać, przemyśleć... Tak naprawdę nie wiem, dokąd mnie to zaprowadzi.
      Może to pomoże mi znaleźć odpowiedzi, kim jestem i czego szukam?:)
      Nigdy nie traktowałam niczego, co robiłam dla mego Domu, jako poświęcenie, bo pewnie nie wytrzymałabym tutaj ani sekundy.Więc, dlaczego? Dobre pytanie...

      Usuń
  4. ja mam nadzieję, że nie zawsze stygnie.
    i wierzę, że nie ma sytuacji nie do odbudowania, jeśli tylko obie osoby chcą.
    teraz czuję od Ciebie taką cichą rozpacz, że Twój mąż nie zauważa tego, co widzisz Ty. Smutno.
    życzę Wam odnowienia tego, co było i jest między Wami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Ester:)
      Nie, to nie rozpacz, to bardziej próba pogodzenia się z rzeczywistością.
      Pewnie, że chciałabym, by był innym człowiekiem. Ale jesteśmy z sobą już wiele lat... Jego trudny charakter pogłębiła choroba. Nasze oczekiwania rozmijają się. Pewnie chcę więcej, niż mogę dostać...
      Chciałabym, żeby to się zmieniło...Zobaczymy....
      Dzięki serdeczne, Ester.

      Usuń
    2. przeczytałam już więcej i chyba teraz nie miałabym śmiałości udzielać Ci rad :) choć dalej wierzę, w to, co wierzę ;)
      wiadomo, im więcej wspólnych lat utartym torem, tym trudniej coś zmienić. a jak dochodzi choroba, to już w ogóle może być patowa sytuacja. choć napisałaś, że chciałabyś zmiany. widzieć to, to już dużo. Pozdrawiam Cię i życzę dużo sił!

      Usuń