piątek, 28 lutego 2014

Nocny czas...

Jest już bardzo późno....
Kolejna noc, kiedy nie mogę usnąć, mimo ogromnego zmęczenia...
Codzienne obowiązki, jakich nigdy w domu nie brakuje, a później już czas dla siebie...
Czytam książkę koleżanki, którą niedawno ona wydała. To niesamowite uczucie poznawać myśli, odczucia, kogoś kogo się zna, a przynajmniej tak mi się wydawało...  Noszę teraz jej myśli w sobie, układam je, analizuję...
Tak, jak bym poznawała zupełnie nowego człowieka....
To, co przeczuwałam w niej, teraz odnajduję jeszcze piękniejsze, niż mogłam sobie wyobrazić.
 Głęboka wrażliwość, którą pokazuje chwilami wstydliwie, niepewnie, by natychmiast pokryć ją szorstkością, czasem żartem.
Zadziwiająca pamięć szczegółów miejsc, które zwiedziła. I wrażeń, odczuć z tych podróży...
 Tak pięknie pokazuje siebie, swoje wnętrze. Ma doskonałe pióro. Lekkie, które nie nuży, a zmusza do myślenia. Zachwyciła mnie sobą...

Otwieram okno, by wywietrzyć pokój przed snem. Siadam na parapecie i wsłuchuję się w noc...
 Słyszę pohukiwanie sowy... Za chwilę odzywa się następna...
Gdzieś w gnieździe popłakuje przez sen jakiś ptak.. Słyszę lekki szelest gałęzi pobliskich krzewów...
To sarny idą na nocny żer... W tej bez świetlnej, pozornej ciszy las żyje, oddycha, a ja to czuję, jak bym była w samym centrum tego lasu.
Dziwne to szczekanie dobiegające z głębi... Mąż wspominał, że w okolicy pojawiły się wilki...
Widział je kilka dni temu.. To niedobrze. Jeśli się tutaj rozmnożą, zostaną na długo. Przestanie tu być bezpiecznie...
Zamykam okno.
Pora do łóżka. O świcie chcę iść do żurawi....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz