poniedziałek, 31 marca 2014

Ta sama krew, te same korzenie.

Jest rodzina.
Mama i Tata.
Mają, powiedzmy , troje dzieci. Każde dziecko ma te same wzorce, tych samych rodziców.
A jednak już po paru miesiącach życia dzieci, widać różnice między nimi.
Inaczej reagują na te same bodźce. Z tych samych zabaw wynoszą inne doświadczenia.
Są rodzeństwem, a jednak każde z nich jest indywidualnością.
Wywodzą się z jednej matki i z jednego ojca, ale są inni.
Łączy ich jednak wiele.
Wspomnienia i uczucia, które cementują ich pokrewieństwo na całe życie.
To wspólne zabawy, bijatyki, przekomarzanie się. To wspólne dzielenie się rodzicami.
To uczenie się ich, ale i siebie nawzajem.
To wychowanie sprawia przede wszystkim, że są rodzeństwem
Wspólne korzenie, to poczucie przynależności. Określenie własnej tożsamości, którą poniesie się później w dorosłe życie.
Któregoś dnia rodziców zabraknie.
Ale zostali Oni. Rodzeństwo. Są dla siebie Oparciem, Opoką.
Teraz Oni wszczepiają swoim dzieciom wzorce, jakie wynieśli ze swego rodzinnego domu.

Jest rodzina.
Mama i Tata.
Mają troje dzieci. Chłopca i dwie dziewczynki.
Któregoś dnia rodzice biorą rozwód. Dzieci mają po kilka lat.
Tata postanawia zabrać syna. Chce wziąć jeszcze starszą córkę, ale Mama kategorycznie sprzeciwia się.
Nie, to nie chodzi o uczucia.
Ten, kto będzie miał dwoje dzieci otrzymuje alimenty od drugiej strony.
Po prostu, interes. Czysta kasa. Na wiele lat.
Tata wyjeżdża z synem.

Była rodzina. Była Mama i Tata.
Aha, jeszcze były dzieci.
Właściwie, czy dzieci?
Podzielono je, jak małe szczeniaki.
Małe, dlatego nie miały nic do powiedzenia.

Dziewczynki zostały przy matce.
Ciężko było.
Ale jedna rzecz w tym domu- nie domu była ważna.
Książki.
Matka, prosta kobieta, na książki nigdy nie żałowała pieniędzy.
Obie jej córki ukształtowały siebie właśnie dzięki temu.

Wiedziały też, że gdzieś w świecie mają brata. Często marzyły, że któregoś dnia przyjedzie ten wytęskniony brat i zabierze je z tego domu- nie domu. I wyobrażały go sobie jako mądrego, inteligentnego chłopaka.

Chłopiec.
Na początku bardzo płakał za siostrami i matką. Ale Tata wytłumaczył mu, że matka go nie chciała, bo przecież by go inaczej nie oddała.
Miał 5 lat. Uwierzył.
Zamieszkali z nową ciocią, ale tata kazał mu mówić na nią mama. Miała dwoje swoich dzieci.
To teraz było jego rodzeństwo. Obraz sióstr zacierał mu się z biegiem czasu coraz bardziej. Zapomniał na wiele lat.
To była jego rodzina. Innej nie miał.
Czasem tylko dziwił się, dlaczego mama traktuje go inaczej, niż tamtych dwoje.
Tata był wciąż w delegacjach, a on nie śmiał mu mówić o wielu sprawach, bo matka zabroniła.
Ciężką miała rękę. Bał się sprzeciwić.
On był w tym domu, jak kopciuszek, choć gdyby go zapytać kto to jest, nie wiedziałby.
Na wakacje jeździło jego rodzeństwo. Dla niego nie było już pieniędzy. Ubrania donaszał po starszym bracie.
Nie sprzeciwiał się. Myślał, że tak jest w każdej rodzinie.
Miał ze 14 lat, kiedy któregoś dnia zawołała go do siebie babka, matka jego matki.
Kazała mu przysiąc, że dopóki nie będzie dorosły, nikomu nie wyjawi tego, co mu powie.
Przysiągł.
Powiedziała, że jest już stara i nie chce brać na sumienie tego, że go wszyscy okłamują.
Dowiedział się prawdy. Wszystkiego. O Mamie i siostrach. Babka dała mu też adres do nich, ale zabroniła pisać wcześniej, niż skończy osiemnaście lat.

Dotrzymał słowa. Kilka dni przed osiemnastką napisał do sióstr.
 Bał się, czy będą wiedziały, kim jest. Może je też oszukiwano ?
Odpisały, że czekają na niego od wielu lat. Niech natychmiast przyjeżdża.

Kiedy dostały od niego list, oszalały z radości.
Tyle lat czekały na swego starszego brata.
Nareszcie go zobaczą.
I wieczorami, do jego przyjazdu wyobrażały sobie jaki jest.
Przystojny, to na pewno. Inteligentny, oczytany, z poczuciem humoru.
Na pewno się szybko dogadają.
Przecież to ich brat. Ta sama krew.
Żadnych barier...
 Postanowiły zorganizować w domu prywatkę. Zaprosić koleżanki, kolegów, żeby pochwalić się swoim bratem. Nie mogły doczekać się jego przyjazdu.

A kiedy zapukał do ich drzwi...
To nie był brat z ich marzeń.
Stał przed nimi otyły, w workowatych spodniach chłopak.
Zaniedbany, źle ubrany. Ale już po chwili to nie miało znaczenia.
Chciały wiedzieć, jaki jest. Tam, w środku.
To nie tak miało być...
Nie umiał wysławiać się, a o książkach wyrażał się z taką pogardą, że w końcu śmiały się z tego.
Przeklinał strasznie, bez względu na sytuację.
Spędzali czas na rozmowach do białego rana.
Opowiadali sobie nawzajem własne życiorysy.
Płakali nad sobą, nad swym życiem, które ich rozdzieliło.
Porównywali wszystko.
W pewnym momencie powiedział, że im i tak było lepiej, bo miały siebie.
To prawda. Miały siebie. Na dobre i złe.
Mogły się pokłócić, ale zawsze miały świadomość, że jedna drugiej pomoże.

Ta prywatka okazała się jednym wielkim niewypałem. Koledzy dziewczyn próbowali rozruszać ich brata.
Na każdy temat zabierał głos, ale w taki sposób...
W pewnym momencie do jednej z sióstr podszedł jej kolega i powiedział :
- Gdyby to nie był twój brat, dostałby ode mnie w zęby nie raz, ale dwadzieścia. Za chamstwo, wulgarność i prostactwo.
Nawet się nie wkurzyła. Po prostu, chłopak powiedział głośno to, co sama myślała.
Z początku miała wyrzuty sumienia.
Aż w końcu sama na siebie była zła.
Przecież nie była niczemu winna, że on jest taki. Nikt z ich trójki niczemu nie był winien !

Dziś są już bardzo, bardzo dorośli. Mają sporadyczne kontakty.
Nie potrafią znaleźć wspólnego języka. W niczym. Brat ożenił się. Jego żona jest niczym lustrzane odbicie swego męża. Oboje są tak toksyczni, że już po kilkunastu minutach rozmowy każdy ma ich dość.
 Każde spotkanie kończy się awanturą.

Ta sama krew. Te same korzenie. Z jednej matki, z jednego ojca...
To smutne, ale ich drogi rozeszły się już wtedy, kiedy byli dziećmi.

Kiedy ktoś mnie pyta, czy mam rodzeństwo, odpowiadam bez wahania. Tak, mam siostrę.
A po chwili dodaję : i brata.
To też jedna ze spraw, które bolą przez całe życie.



4 komentarze:

  1. Rodzeństwo różni się często od siebie, chociaż jest wychowywane pod jednym dachem i wydawałoby się z jednakową troską, z tym że sposób bycia i tzw. obycie faktycznie może zależeć od rodziny w której wzrasta. Nie na próżno powtarza się przysłowie "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci".

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mieści mi się to w głowie...:(
    Dorośli ludzie załatwiają swoje sprawy kosztem dzieci...
    W moim otoczeniu jest kilka "par", które po rozwodzie "podzieliło" (Boże jak to brzmi), się dziećmi...
    Zawsze wydawało mi się, że matka która nie może miec przy sobie całej gromadki dzieci cierpi-nic bardziej mylnego...
    Córki zostały przy matce, najmłodszy syn został z ojcem...Każdy żyje swoim życiem...
    Matka ponownie wyszła za mąż i razem ze swoim nowym mężem bawi się w rozkręcanie wszelkich interesów...
    Inny...
    Matka czwórki dzieci. Po rozwodzie zabiera córki syna zostawia ojcu. Syn cierpi, jest najmłodszy! Potrzebuje matki,opieki i troski przede wszystkim. Matka jednak urywa kontakt z synem i zabrania go również córką.
    Ojciec poznaje kobietę, żeni się, syn staje się przeszkodą. Wyjeżdżają za granicę, podrzucając małego babci...
    Kolejny raz został odrzucony.
    Wpada w nieciekawe towarzystwo, wychowuje go ulica...

    OdpowiedzUsuń
  3. Straszne.. tego sobie nie wyobrażam..
    rozdzielać rodzinę.. :(
    Straszne to :/
    Przytulam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój Boże....! Jąka straszną krzywdę rodzice Wam wyrządzili... I babka także... Ten biedny chłopak nie miał nic, nic nie rozumiał... Nikt mu nic nie wytłumaczył... jego życie potoczyło by się inaczej gdyby ktoś go naprawdę kochał.... Nie rozumie także postawy matki... Dlaczego wystarczyło jej tylko miłości dla dwójki dzieci? A trzecie to co? Z pod krowy wyszło... Wiesz jednak świat się zmienił... Nadal ludzie się rozstają, ale chyba inaczej kierują swoimi losami... A może tylko tak mi się wydaje....

    Pozdrawiam kochana :*

    OdpowiedzUsuń